czwartek, 26 marca 2020

Szkieletowiec - jak pięść do nosa

Zakończyła się budowa bloku Awiator. Dziesięciopiętrowy budynek jest przedstawiany opinii publicznej jako niezwykle luksusowa, prestiżowa przestrzeń. Może i faktycznie, wnętrza wyłożone marmurami, podziemny parking i duża ilość wind sprawiają, że mieszkańcy apartamentów mogą pławić się w dobrobycie. Gorzej z mieszkańcami Bydgoszczy, a w szczególności Bartodziejów, na terenie których wzniesiono blok. ,,Szkieletowiec", jak nazywają go internauci, pozostanie symbolem naszej epoki, epoki chaosu i degradacji przestrzeni miasta, na rzecz zarabiania pieniędzy przez korporacje.



    Bartodzieje to jedna z czołowych inwestycji mieszkaniowych Bydgoszczy w czasach PRL. Osiedle zrealizowano zgodnie z aktualnymi wówczas na świecie trendami w architekturze i urbanistyce. Z łatwością można patrząc na dawną zabudowę Bartodziejów, odszukać nawiązania do tez modernistów, którzy jeszcze przed wojną tworzyli koncepcje miast przyjaznych dla ludzi, w których każdy ma dostęp do światła i zieleni. Budynki miały być projektowane niczym ,,transatlantyki na morzu zieleni", co było odtrutką na zastane przez modernistów warunki, w których w gęsto zabudowanych kwartałach, w oficynach kamienic, których okna wychodziły jedynie na małe podwórka- studnie, co pozbawiało mieszkańców dostępu do światła dziennego, ludzie gnieździli się po kilka osób w jednej izbie. Na osiedle modernistyczne zatem nie należy patrzeć z perspektywy pojedynczego bloku, który sam w sobie oczywiście nie jest dziełem sztuki. To ,,maszyna do mieszkania", która w zamyśle ma zapewniać jak najwięcej komfortowych mieszkań. Kluczem do docenienia modernistycznych idei jest spostrzeżeni osiedla jako spójnej koncepcji, w której każdy blok ma swoje miejsce, a mały metraż mieszkań jest nadrabiany dużą ilością usług znajdującą się wokół. Mieszkańcy mają dobry dostęp do szkół, komunikacji publicznej, zieleni parkowej. Budynki zbudowane w znacznej większości w systemie szczecińskim, są do siebie równoległe i są od siebie oddalone na tyle, aby nie ograniczały sobie wzajemnie dostępu do światła dziennego, oraz nie utrudniały cyrkulacji powietrza, jakże niezbędnej w zmotoryzowanym mieście. 

Pierwotna, modernistyczna zabudowa

Wspomniane wyżej zalety sprawiają, że deweloperzy chcący zarobić ogromne pieniądze, korzystają z zastanych warunków. Czasy przemyślanej urbanistyki, w której każdy budynek, każda ulica i każda ścieżka miała swoje miejsce już minęła, a nadeszła era budowania wyłącznie pod dyktando warunków rynkowych. Jeśli jest miejsce, na którym można zbudować ,,apartamentowiec" i dużo na nim zarobić, to dlaczego tego nie zrobić? To nic, że zaburzy kompozycję osiedla, będzie wizualnie kłócić się z całą resztą zastanej okolicy, oraz niwelować zupełnie efekt ,,miasta parku" z luźno rozrzuconą zabudową, na rzecz zabudowy obrzeżnej, w której trzeba szczelnie obudować każdy wolny kawałek ziemi. 
,,Jak kwiatek do kożucha", czy ,,jak pięść do nosa", to tylko nieliczne z komentarzy, jakie pozostawiają bezradni mieszkańcy okolicy nowopowstałego Awiatora. Są całkowicie bezradni wobec zmian, jakie zabijają ich osiedle. Nowy wieżowiec jest prostopadły do zastanych tu klatkowców, tworzy w połowie zamknięte wnętrze urbanistyczne. Przeciwstawia się zupełnie charakterowi dzielnicy i jest mocnym akcentem, dominującym nad okolicą, mimo to iż zapewniano że został zaprojektowany tak by jej nie przytłaczał. Sytuacji nie poprawia czarna, mocno kontrastowa elewacja, która wśród internautów zapewniła budynkowi miano ,,szkieletowca". Jak słusznie zauważono, gdyby blok nie ingerował tak brutalnie w przestrzeń osiedla byłby nawet wartościową, estetyczną realizacją. Ale popełniono tutaj jeden z popularniejszych błędów polskiej urbanistyki - zignorowano otoczenie i zastany kontekst. 

Budynek w trakcie budowy, stan na maj 2019